Niech żyje bal |
Z zapustami łączył się zwyczaj chodzenia po kolędzie, podczas którego kolędnicy odgrywali krótkie scenki fabularne, otrzymując w zamian poczęstunek lub drobne datki czy podarunki. Dla grup zamożniejszych (głównie szlachty, później również dla mieszczaństwa), zapusty były okresem zabaw, kuligów i balów. Zapusty kończyły się o północy we wtorek poprzedzający Środę Popielcową, która rozpoczynała czterdziestodniowy okres Wielkiego Postu.
Nazwa „karnawał” wywodzi się od łacińsko – włoskiego słowa carnavale, czyli rozstania się z mięsem, co w Polsce przetłumaczono mięsopust, określając tym jednak ostatnie dni karnawału. Słowo karnawał nawiązuje również do łacińskiego carrus navalis, jak w starożytnym Rzymie zwano łódź na kołach – ukwiecony rydwan boga Dionizosa, pojawiający się na rzymskich ulicach podczas hucznych obchodów powitania wiosny.
Nad karnawałowymi szaleństwami bez większego powodzenia usiłowali zapanować duchowni. Ksiądz Grzegorz z Żarnowca, żyjący w XVI wieku, tak wypowiadał się na ten temat w następujący sposób: ...większy zysk czcimy diabłu trzy dni rozpustnie mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc. Żyjący w XVIII wieku jezuita – ksiądz Józef Baka, w swoim dziele Uwagi o śmierci niechybnej, w sposób żartobliwy i niemalże ocierający się o parodię, przestrzegał żyjących, że śmierć i zabawa to jedno. Ukazywał on znikomość doczesnego świata, który przedstawił jako rzeczywistość, w której człowiek jest marionetką, tańczącą w rytmie danse macabre. Cóż z tego! Przekorna natura Polaków sprawiała, że na wszelakie ograniczenia reagowali oni jak w przytoczonym poniżej wierszu autorstwa Jacka Kaczmarskiego:
Po miastach zwłaszcza i zwłaszcza w pańskich rezydencjach odbywały się wystawne karnawałowe uczty i bale. Bywały one swego rodzaju giełdą małżeńską dla dobrze urodzonych panien, które tańczyły pod czujnym okiem matek, babek i ciotek. W ten tylko sposób dobrze wychowane panny mogły zawierać znajomości i pozyskiwać konkurentów, spośród których rada rodzinna wybierała najlepiej skoligaconego i najbardziej majętnego. Skromniejsze wieczorki taneczne, zabawy i bale urządzali w miastach, w zapusty, dla swej młodzieży kupcy i rzemieślnicy, ale i tam ...szły wiechcie z butów i drzazgi z podłogi. Kipiący radością, wesoły i huczny, choć inny w swym charakterze, był także karnawał chłopski, odbywany w myśl zasady, że w zapusty wolno było niemal wszystko, a w każdym razie dużo więcej niż zazwyczaj. Jak wszędzie, tak i na wsi, najweselej i najhuczniej obchodzono ostatni tydzień karnawału: od Tłustego Czwartku po tzw. Kusy Wtorek. Powiadano, że w ten zapuśny lub combrowy czwartek tyle razy należy próbować boczku i słoniny, ile razy kot ogonem ruszy. W zapusty w karczmach zbierały się i tańczyły stateczne gospodynie. Zachęcano je do zabawy śpiewając:
Szlachta zaściankowa, tak liczna w naszym powiecie, zabawiała się na osławionych kuligach. W ostatnich dniach karnawału kilku znajomych szlachciców porozumiewało się między sobą. Wyjeżdżali na sankach lub wózkach razem z rodziną do najbliższego sąsiada, żądając od niego jedzenia i picia. W tej wędrówce towarzyszyła im także czeladź. Wypróżniwszy jego piwnicę zabierali ze sobą gospodarza z rodziną oraz jego służbę i ruszali do następnego dworu – w ten sposób objeżdżano wiele wsi, by zakończyć eskapadę w miejscu, z którego wyruszono. Ówczesna literatura piękna, a nawet historiografia przedstawiały kuligi jako wesołą zabawę, będącą wyrazem szlacheckiej jowialności i gościnności. W rzeczywistości nie zawsze tak bywało. Jeśli kulig organizowali magnaci, to istotnie charakteryzował się on zbytkiem, przesadną gościnnością, urozmaicały go bale i zabawy oraz efektowna iluminacja. Kuligi urządzała jednak najczęściej biedna szlachta i zabawę tę traktowano przede wszystkim jako pretekst do objadania i opijania sąsiadów. Inicjatorami kuligów byli nieraz intruzi, których unikano, starając się wyjechać lub zaszyć przed nimi w jakimś odległym folwarku. Uczestnicy kuligu zazwyczaj jednak znajdowali gospodarza, pustoszyli mu spiżarnię, wysuszali piwnicę, a często również wyrządzali szkody i wpędzali w rozliczne kłopoty. Choć kuligi były typową zabawą szlachecką, brali w niej udział także plebejusze – czeladź, muzykanci, śpiewacy. Miały one więc wpływ na obyczajowość całego ówczesnego społeczeństwa. Bal w petersburskim pałacu hrabiny Kleinmichel, skoligaconej z Ciechanowieckimi. Apogeum karnawałowych szaleństw przypadało na ostatki, czyli inaczej na Kuse Dni. W miastach i wsiach pojawiali się przebierańcy – nagminnie przebierano się za Cyganów, Żydów, bogate niewiasty charakteryzowały się na Cyganki, Żydówki, wiejskie dziewki.
|